
W marcu odbędą się w Polsce dwie
gale MMA. Legendarnego u nas już KSW i nowo powstałego
PROMMAC, co może wydawać
się dziwne ciekawiej zapowiada się ta druga. Zebrano znanych i doświadczonych polskich
zawodników (Tomasz Drwal, Michał Kita) oraz naprawdę dobrych zawodników chociaż mniej znanych (Szymon
Bajor, Bartosz Fabiński) i znaleziono dla nich rywali z kraju lub zagranicy
będących dla nich wyzwaniem (no może poza Kitą bo jest on zdecydowanym
faworytem pojedynku). Tomasz Drwal musi zmierzyć się z niepokonanym mistrzem federacji
KOTC, zdania ekspertów co do wyniku tego pojedynku są bardzo podzielone. Dla
mnie faworytem jest Sean Strickland, ale tak naprawdę nikt nie potrafi przewidzieć
jak ten pojedynek się skończy. Taki powinien być sens MMA, wychodzi naprzeciw siebie
dwóch świetnych zawodników i nie wiadomo kto wygra, to pokaże walka. MMA to powinien być sport w prawdziwym znaczeniu tego słowa, bez cyrku, bez klaunów.

Inaczej jest w
KSW, zaczęli
świetnie sprowadzali młodych perspektywicznych zawodników jako przeciwników dla
krajowej czołówki (Francis Carmont, Alexander Gustafsson, Attila Vegh). Po
kilku galach KSW urosło do miana największej federacji MMA w Europie. Pojawił
się jednak problem, dobrzy zawodnicy z zagranicy okazali się lepsi od polaków.
Nie było oglądalności, nie było zysków. Zmieniono taktykę. Zatrudniono Pudziana
i Najmana. KSW stało się biznesem, wychowało kilka gwiazdek, które otacza płaszczykiem
ochronnym dając im za przeciwników emerytowane gwiazdy klasyfikowane w drugiej
setce rankingów. Zawodników klasy Carmonta, Gustafsona czy Vegh już tam nie
oglądamy i nigdy nie zobaczymy. KSW ostatnio odcina kupony
od tego wcześniej wypracowało. Karol Bedorf czy Michał Materla nigdy nie będą zawodnikami światowej
klasy bo im to uniemożliwiono. Chcąc ich chronić przed utratą pasów, pogorszeniem
rekordów daje im się przeciwników z trzeciej ligi. Na Materli już się to zemściło,
został znokautowany przez przeciętnego Jaya Silvę. Bedorf ma się mierzyć z emerytem Timem
Sylvią, jak wygra nic nie zyska, jak przegra podzieli los Materli.
Do tego obowiązkowi są celebryci, nie ma tym
razem Pudziana, będzie Kamila Porczyk. Porównajcie rozpiskę KSW 16 i KSW 26 a
zobaczycie o jak wiele federacja cofnęła się w sportowym rozwoju w tak krótkim
czasie. Czy z zapowiadanego wielkiego rozwoju w 2014 coś wyniknie? Czas pokaże, ale póki co nic na to nie wskazuje, karta walk KSW 26 jest jedną z najsłabszych w historii federacji.
A teraz smutny wniosek. Na
przykładach z zagranicy widać, że MMA to już nie jest sport, to tylko biznes.
Wszystkie federacje, które stawiają przede wszystkim na sport marnie kończą
(nie mają zysków, do tego drażnią UFC które ich likwiduje). Po porażce
Strikeforce nikt już chyba nie zorganizuje klasowego turnieju wagi ciężkiej. W
tym roku Bellator postawił na walor sportowy ale obawiam się, że źle na tym
wyjdzie. O ile UFC nie zagrozi, to straci na tym finansowo, bo przez
turnieje i pojedynki mistrzów z pretendentami numer 1 wyklaruje mu się układ
sił. Wiadomo będzie kto jest najlepszy, kto drugi, kto trzeci. Dalsze pojedynki
stracą na jakiś czas sens. Uwielbiam turnieje w MMA, ale po kilkunastu galach
UFC zrozumiało, że turnieje się nie opłacają. Jedna gala i wszystko staje się jasne.
Dlatego od ponad 150 gal z turniejów zrezygnowano. W zamian dawkuje nam się
emocje i zanim sytuacja w danej kategorii wagowej się wykrystalizuje, zanim wyłoni
się pretendenta numer 1, pojawiają już
się nowi i biznes cały czas się kręci. Tak robiło UFC przez ostatnie lata,
mistrzowie nie mierzyli się z najlepszym przeciwnikiem tylko z innymi z dalszych
miejsc. Dopiero w zeszłym roku chyba przez rosnąca konkurencję w UFC doszło do
walk mistrzów z najlepszymi możliwymi przeciwnikami i wreszcie były emocjonujące
pojedynki o pasy, które zmieniły układ sił w niejednej kategorii wagowej.
Chociaż w królewskiej wadze ciężkiej Cain Velasquez nadal jest pod specjalną ochroną, dostał trzecią walkę z Juniorem Dos Santosem, która kompletnie pozbawiona
była sensu. A na swoją szansę od dawna czekali Fabricio Werdum, Daniel Cormier a
teraz także Travis Browne. I czekają nadal. No ale taki jest biznes bo sportem ciężko
już to nazwać.
Dlatego życzę sukcesów federacji
PROMMAC i trzymam za nią kciuki bo postawiła na sport. Podobnie jak Bellator, który w tym roku wytoczył wszystkie działa jakie miał by osiągnąć sukces pod względem sportowym i dopiero na tej podstawie osiągnąć sukces komercyjny. A tego i im i sobie jako fanowi życzę by w MMA
sport wreszcie wygrał z biznesem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz